Iza, Grzesiek i ich Przyjaciele to wybuchowa mieszanka. Wesele w Restauracji Bona w Kuźnicy. Pamiętam, że trasę z domu do cerkwi pokonałem w rekordowym czasie. Powodem był orszak motocyklistów, którzy ... yyyy... za szybko powieźli Parę. Na weselu Show Band, więc ogień w stopach! Grzesiek, pasjonat motocykli nie mógł sobie odmówić sesji bez ulubionej maszyny. Odpowiedni motocykl, małżonka, piękna pogoda i humor... czego jeszcze potrzeba do udanej sesji.

Iza i Grzesiek

Podobne prace

Ewa i Paweł

Lipowy Most i wszystko w jednym miejscu, nawet sesja ślubna. Bardzo ciekawe, delikatnie chaotyczne przygotowania Pary w hotelu, wesoło i na luzie. Nie zapomnę pytania mojego: Ewa, które buty wkładasz? - Nie wiem, Arturze :) Chłopaki postanowili wcześniej zacząć już zabawę weselną ;) Piękny ślub cywilny na wysepce stawu, a później gorąca zabawa na parkiecie do białego rana. Najciekawsze było to (póki co, pierwszy i ostatni raz taka sytuacja: Paweł zapomina koszuli na sesję ślubną. Mamy tylko 2h i to jedyny czas kiedy możemy sesję zrobić. Postanowione, będzie w samej marynarce. Trochę jak celebryci, ale świetnie wyglądali. Plus dla Pawła na utrzymywanie dobrej sylwetki ciała :)

Natalia i Tomasz

W dniu ślubu było niesamowicie gorąco, a sesja ślubna odbyła się wietrznie, a nawet popadało. Ale żadne z tych okoliczności natury nie przeszkodziły w dobrej zabawie, zwłaszcza przy takiej ekipie, gdzie jeden z przyjaciół Pary śpiewa Zenka utwory, a na scenie nie kto inny tylko For You. Wzruszenia, uśmiechy i żarty non stop. Nie zapomnę też sytuacji, kiedy na koniec zdjęć mamy wracać do domu i postanowiłem pokazać możliwości off-roadowego Jeepa... Po pierwszym ostrym zakręcie urywam wał, trzask i hałas ogromny. Przerażenie Natalii bezcenne, a byliśmy z dala od domostw: "Artur, jak wrócimy, my tu zostaniemy?" Na szczęście sznurek i trytytki były w aucie (zawsze są) i z napędem tylko na przód, wróciliśmy cali :)

Ola i Robert

W zasadzie każde wesele się pamięta, każde jest inne, ale są takie które dodatkowo wspominasz w rozmowach z przyszłymi parami. Do Oli i Roberta trafiłem kilka lat temu. Wtedy słowo "grubo" i "mega" nie istniało, ale właśnie tak było, działo się. W skrócie: spłonęła sala weselna, przyjęcie odbyło się w namiocie. Od rana przyszła Para Młoda szykowała z przyjaciółmi salę. Młodzi z przyjaciółmi szykują wystrój. Raz pada deszcz, raz świeci słońce. Świadek zapomina obrączki, dzieci je wnoszą. Zabawa przeradza się w imprezę, gdzie leje się szampan, tańczy się na stołach. Niespodzianek bez liku. Tort wjeżdża w dwóch częściach, a na drugi dzień - poprawiny w stylu country. Słychać strzały, jeżdżą dyliżansem (traktorem), a sesje zdjęciowe na sianie robione są Instaxem. Sesja plenerowa luźna, ale z pomysłem. Pojawiają się konie, a nawet koza. Dziękuję za te 3 dni zdjęć.
Na Twoim komputerze umieściliśmy pliki cookie, aby ulepszyć tę witrynę. Przeczytaj Politykę Prywatności i Cookies
Tak, Akceptuję cookies :)